środa, 19 grudnia 2012

Obłędne koło


Nie umarłbym za kraj bigotów, złodziei i nędzarzy umysłowych. Wszystkie wartości tego kraju bolą mnie. Bijąca prostota każdego mijanego przechodnia uderza bezpośrednio w twarz. Różnorodność budzi tu odrazę. Wszyscy są tacy sami, tak samo szarzy, identycznie przeciętni. Również przekonania muszą być jednolite, a każde różniące się, pojedyncze głosy są atakowane ze wrodzoną nienawiścią. Zawistne miny to nieodłączna część każdego polskiego miasta. Jedyna forma wyrażenia szacunku to ustąpienie miejsca babci w tramwaju. Nikogo nie obchodzi ani drugi człowiek, ani rzecz do niego nienależąca. Ludzi tutaj nigdy nie dają nic z siebie, nastawieni są jedynie na branie. Życie Polaka wygląda jak walka o przetrwanie. Liczą się tylko fundamentalne kwestie, dlatego sztuka w Polsce nigdy nie znalazła swojego miejsca. Nadzieja na zmiany umiera na moich oczach, bo młode pokolenie ich nie potrzebuje, zajęci są dobrą zabawą.